Data publikacji: 04 Marca 2009
WISIELCZA GÓRA

To było dawno, dawno temu. Ełk byt jeszcze niewielką miejscowością, a Szyba funkcjonowała jako odrębna wieś. Jadąc drogą z Ełku do Szyby, tuż, przed wjazdem do wsi droga zstępowała dość stromo w dół. Na lewo stąd wznosił się pagórek, który ludność nazywała Wisielczą Górą.


To miejsce przejmowało grozą pieszych i wszystkich. którzy obok tego miejsca musieli przejeżdżać. Jeszcze w XVIII wieku stała tam bowiem szubienica na której wykonywano wyroki na złoczyńcach. W połowie XIX wieku jedynie 5-6 karłowatych sosen samosiewów wskazywało miejsce jej dawnego usytuowania. Po 1870 roku i one zniknęły. Kat mieszkał w lesie koło Nowej Wsi. Ludzie unikali go tak samo jak Wisielczej Góry'. W wiejskiej karczmie stał zawsze zarezerwowany dla niego oddzielny stolik. Na łańcuchu wisiał kubek przeznaczony wyłącznie dla kata. a nóż do krojenia chleba tkwił wbity w drewnianą belkę. Gdy kat wraz ze swoim pomocnikiem pojawiał się w karczmie gospodarz bez słowa stawiał przed nimi butelkę wódki i chleb. Obaj uraczeni alkoholem udawali się potem do swego katowskiego zajęcia. Starzy ełczanie nie pamiętali kiedy odbyła się ostatnia egzekucja na Wisielczej Górze, tradycja ludowa nie przekazała nam tej wiadomości. Z pagórkiem tym wiązało się jednak sporo przesądów i opowieści. Kawałek powroza, czy koszuli skazańca osiągał u starych Mazurów wysoką cenę. Kwitł wręcz żywy i zyskowny handel takimi przedmiotami. W pierwszej połowie XIX wieku urzędowy kat przyjechał dyliżansem pocztowym z Brandenburga (nad Zalewem Wiślanym). Miejscowy natomiast, wraz. ze swoim pomocnikiem, czynili jedynie odpowiednie przygotowania. Teraz egzekucje odbywały się na dziedzińcu sądu. który mieścił się w zamku na wyspie Jeziora Ełckiego. Zmarłych grzebali sami więźniowie na specjalnym cmentarzu dla przestępców w lesie za jeziorem, potocznie zwanym „Borkiem."

W miejscu. gdzie wznosiła się Wisielcza Góra dziś już nie jest tak przejmująco jak kiedyś. To miejsce obniżono, splantowano. Między Ełkiem a Szybą wyrosły nowe dzielnice mieszkaniowe i nikt już nawet nie wie, że kiedyś starzy Mazurzy przemykali przez tę okolicę z duszą na ramieniu.
 
 
Opr. A. Szymański
Ełk i My